O, pani, podaj mi swą dłoń
103, Польша



Zjawiła się pewnego ranka,
Niedzielnego samotnego poranka
Jej włosy powiewały na mroźnym wietrze
Nie wiem jak mnie znalazła,
Albowiem kroczyłem w ciemnościach
Gruzy leżały wokół mnie
Po walce, której wygrać nie mogłem.

Spytała mnie o imię me, a potem wroga mego.
Odrzekłem, że jest w niektórych ludziach chęć
By walczyć i zabijać własnych braci
Bez względu na miłość ani na Boga.
I błagałem ją: konnicę mi daj,
Bym stratować mógł mych wrogów,
Tak niepohamowana była moja chęć
Pochłonięcia tej straty życia.

Lecz ona nie myślała o walce,
Która zamienia ludzi w bestie
Które łatwo się zaczyna
A jednak niemożliwych do skończenia.
Albowiem ona jest matka dla wszystkich ludzi,
Doradziła mi tak mądrze, że
Bałem się iść znowu sam
I poprosiłem ją by została.

O, pani, podaj mi swą dłoń
I pozwól mi spocząć u Twego boku
Miej wiarę i ufaj w pokój rzekła
i napełniła me serce życiem.

Siła nie tkwi w liczbach
Nie miej takich złudzeń
Lecz jeśli będziesz potrzebował mnie
Bądź pewny że w pobliżu będę.

To powiedziawszy, odwróciła się
I choć nie znalazłem właściwych słów
Stałem i patrzyłem aż do momentu,
Gdy zniknął jej czarny płaszcz.
Praca moja nie jest lżejsza,
Lecz teraz wiem, żem nie jest sam.
Odnajdę nowe serce
Za każdym razem, gdy wspomnę tamten wietrzny dzień

I jeśli pewnego dnia pojawi się u ciebie,
Spijaj duszkiem jej słowa tak mądre
Weź od niej odwagę jako nagrodę
I pozdrów ją ode mnie.

32 просмотров
 
Комментарии
beciaa123 18.05.2012

SUPER CUDOWIE :-) *ROSE* *OK* *YAHOO*

Дневники
Дневники обновляются каждые 5 минут